Znamy zwycięzców konkursu literackiego!
Magazyn „Generacja”, którego wydawcą jest Federacja Organizacji Socjalnych Województwa Warmińsko-Mazurskiego FOSa, rozstrzygnął konkurs „O Laur Generacji” na najlepszą opowieść/wspomnienie pod wspólnym hasłem „Nadzieja”. Kapituła w składzie: Bartłomiej Głuszak, prezes Federacji FOSa, Stanisław Brzozowski – Rzecznik Praw Osób Starszych, Urszula Maciąg – kierowniczka promocji Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej w Olsztynie oraz Helena Piotrowska – laureatka ubiegłorocznej edycji konkursu oraz Zuzanna Dobrucka – pisarka, i redaktorka „Generacji” – Katarzyna Janków-Mazurkiewicz, miał trudne zadanie, by wyłonić zwycięskie prace. Po burzliwych naradach ostatecznie zdecydowano o przyznaniu dwóch pierwszych nagród ex equo. Pierwsze miejsce i publikację w czasopiśmie „Generacja” przyznano Bożenie Pawłowskiej za wiersz „Z nadzieją na długie życie wspomnień” oraz za opowiadanie „Nadzieja” Krystyny Sztramskiej. Drugie miejsce kapituła przyznała Januszowi Mazurkiewiczowi za opowiadanie „O czym jest nadzieja?”. Trzecie miejsce jury przyznało Janinie Wiszniewskiej za pracę „Moja warunkowa nadzieja”. Wyróżnienie otrzymała Janina Zienkiewicz za pracę „Nadzieja jest wszystkim”.
Krystyna Sztramska
Nadzieja
Wstała wcześnie. Stanęła przy oknie. Wiosna w tym roku spóźniała się, kalendarz pokazywał datę dwunastego kwietnia, a w parku wciąż jeszcze leżały zwały śniegu. Nagle odezwał się telefon. Włączyła tryb głośnomówiący.
– Będziesz babcią! – głos córki zabrzmiał nagle jak wystrzał armatni. Pogubiła myśli. Palce na telefonie zadrżały. Będzie babcią! Boże! Będzie babcią! Czekała na tę wiadomość od wielu miesięcy.
– Dzwonili z Ośrodka Adopcyjnego! Czeka na nas dziewczynka. Ma już przeszło dwa miesiące. W poniedziałek jedziemy ją zobaczyć!
Serce się rozrasta od takich słów. Klatka piersiowa robi się zbyt ciasna. Łzy ciekną ciurkiem, jakby nagle w oczach puścił zawór bezpieczeństwa.
– Powinnaś się cieszyć! – mąż podszedł do niej cicho jak kot.
Położyła głowę na jego ramieniu, rozpłakała się na dobre.
– To łzy szczęścia! – odpowiedziała. – Nadzieja, którą się karmię od kilku lat w końcu się spełni! Nasza córka będzie mamą!
– Chcesz do niej pojechać? – zapytał, choć znał już odpowiedź.
W pośpiechu chwyciła z wieszaka torebkę. Dobrze, że ma czas ochłonąć, że drzwi, że schody, że droga, że mijani po drodze ludzie…
Córka siedziała za swoim biurkiem z twarzą spuchniętą od płaczu. Na jej widok wstała. Ogarnęła ją swoimi ramionami, jakby była małym dzieckiem potrzebującym opieki. Już dobrze, jest blisko, wszystko wie, wszystko rozumie. Jest tak samo szczęśliwa jak ona. Już kocha to dziecko, którego jeszcze nie zna. Słyszy jego kwilenie, czuje jego niemowlęcy zapach. Dotyka jego małych rączek, nóżek, głaszcze jego maleńką główkę.
– Mów, co oni ci powiedzieli, jaka ona jest, jak wygląda, ile waży?
– Nic nie pamiętam, tylko tyle, że Maleńka czeka na nas! – i znów wybuch płaczu i uściski, jakby całe nagromadzone w ich sercu emocje nie umiały wypłynąć w inny sposób.
– To nic, wszystkiego się dowiemy, wszystko się wyjaśni! – pogłaskała córkę po włosach, jak małą dziewczynkę. Gdyby miała więcej siły uniosłaby ją do góry i okręciła wokół siebie.
– Myślałaś o tym jak dacie jej na imię?
– Może Nadzieja? Tak długo czekaliśmy na dziecko, tyle mieliśmy wizyt u lekarzy, prób zajścia w ciąże, poronień, modlitw i jednocześnie tak dużo wiary i nadziei, że Bóg to wszystko jakoś ułoży, że pomoże!
– I pomógł, On wszystko może!
Roześmiały się przez łzy, jak dwie oszalałe ze szczęścia wariatki.
I z tym uśmiechem wróciła do samochodu.
– I jak? – zapytał mąż.
– Jest silna, da radę…
Dalsze słowa ugrzęzły jej w gardle, ale serce stało się lekkie, jakby nagle ktoś przypiął do niego parę skrzydeł. Spojrzała na ulicę, na jadące samochody, ludzi, domy, na siedzącego za kierownicą męża. Niby wszystko było takie samo jak godzinę wcześniej, a jednak zupełnie inne. Ludzie uśmiechali się do siebie, jakiś kot przebiegł im przed maską auta z wesołym miauczeniem, mały chłopiec turlał po ziemi śnieżną kulę, dziewczynka w czapce z pomponem kręciła tęczowym parasolem. Nawet słońce wyszło zza chmur i jasnym uśmiechem przegoniło chmury. Samochód sunął jezdnią, a jej serce śpiewało: „Nadzieja!, Nadzieja!, nasza wnuczka Nadzieja!”
Ech, co za wspaniała muzyka, co za słoneczność w sercu! Będzie babcią Nadziei! I to nie jakąś zwykłą babcią, ale najlepszą babcią na świecie!
Bożena Pawłowska
Z nadzieją na długie życie wspomnień
Tak wiele wspomnień ukrytych w pamięci
we mnie się odzywa.
Gdy stoję na progu rodzinnego domu
dzieciństwo odzywa.
Schody – dzisiaj nowe i duże-
wtedy dwustopniowe chyba,
nierówne, kamienne i niezbyt stabilne.
Lecz mnie to nie przeszkadza.
Stojąc tak, pamiętam Tatusia, który się przechadza
po podwórku, po sadzie
i jak wiśnie zrywa, jak do czapki je wkłada
- Takie już dojrzałe, jedz!
do mnie powiada.
Pamiętam także Mamusi krzątanie,
jak przy ładnej pogodzie robi duże pranie.
Z najwyższego stopnia widok dokładniejszy;
coraz mniej Mamusi,
a sznur z praniem pełniejszy.
Tak wiele obrazów ukrytych w pamięci
przede mną się odkrywa.
Gdy stoję na progu rodzinnego domu,
młodzieńczość odżywa.
Próg wąski, wydeptany,
lecz to mi nie przeszkadza.
Wpatruję się w dąb rozłożysty,
jak żołędzie zrzuca,
jak cień liści na głowie mi kładzie
i zachwyca niejednego, który drogą idzie.
Obraz drogi – jasna wstęga za zakrętem ginie,
nieopodal wartki strumień w niewielkiej dolinie.
Za strumieniem las,
a raczej lasek – bo tak go nazywam.
Widok smukłych brzóz i tęgich dębów
w pamięci przyzywam.
Widzę, jak zrywam zawilce pachnące
nad brzegiem strumyka zwrócone ku słońcu.
Coraz bardziej w lewo wzrokiem mym podążam,
obraz szkoły widzę.
Szkoła blisko domu.
Zamykam oczy, po klasach wędruję…
bardzo chcę tu zostać, a wręcz tego żądam!
Lecz nijak się mają te moje żądania
do upływu czasu i do przemijania.
Jednak jest we mnie nadzieja
na długie życie wspomnień
i na to, że będzie za mną do końca.